19 stycznia 2014

Paese Colore Mio Lipgloss

Witajcie. 

Czy Wy też nie potraficie wyobrazić sobie życia bez mazideł do ust?
Ja choć czasami zapominam nasmarować usta przed wyjściem nie potrafię nie mieć pomadek, maseł, błyszczyków w torebce, kieszeni, na biurku. Dziś przedstawię błyszczyk, który jest ze mną od niedawna.


W grudniowym PaeseBoxie dostałam taki oto błyszczyk.
Paese Colore Mio Lipgloss
Ocena ogólna to: Błyszczyk jak błyszczyk. Nic szczególnego.

Jak widać na zdjęciu już po niecałym miesiącu użytkowania napisy na opakowaniu się pościerały, za to naklejka na nakrętce jest nietknięta.
Kolor, który dostałam to nr 507. Ja go określam jako: czerwień wpadająca w pomarańcz. Na szczęście na ustach kolor nie jest tak intensywny jak w opakowaniu.


Zapach i smak są prawie niewyczuwalne, ale jak już się uda to czuć chemię.
Aplikator to, jak w większości błyszczyków, włochata gąbeczka. Nabiera się nim niewielka ilość błyszczyka. Jak dla mnie ilość ta jest za mała i muszę kilka razy maczać, aby pokryć całe usta.


Błyszczyk ma dość gęstą konsystencję, która po nałożeniu może się wydawać lepka, ale ust na szczęście nie skleja. Dużo lepiej się go aplikuje po rozgrzaniu go np. na grzejniku.


Tu na zdjęciach widać usta bez i z błyszczykiem. Błyszczyk ma to do siebie, że ciężko go nałożyć równomiernie, do tego ma tendencję do zbierania się w zagłębieniach. 



A jakich błyszczyków Wy używacie?
Miałyście już ten z Paese?

3 komentarze:

  1. Delikatnie wygląda na ustach :) Ja nie lubię błyszczyków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Denerwuje mnie to, że szybko ścierają się napisy z błyszczyków. Musiałam to wyrzucić z siebie! ;-)

    Szkoda tylko, że nie zawsze przy sobie mamy grzejnik :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na święta byłam w klubie i nie miałam kieszeni to błyszczyk trzymałam w staniku. I mogę śmiało stwierdzić, że piersi idealnie zastępują grzejnik.

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz. Jest mi niezmiernie miło, że go zostawiasz.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...